Ze skraju porażki do chwały! Serce Polski Igi Świątek lśni w epickim finale Korea Open 2:1 (1:6, 7:6, 7:5)

W jednym z najbardziej dramatycznych finałów ostatnich lat Iga Świątek zamieniła niemal pewną porażkę w narodowy triumf. Finał Korea Open to nie był zwykły mecz; to był dowód jej walecznego ducha i emocjonalny list miłosny do Polski.

Świątek rozpoczęła koszmarnie. Aleksandrowa zdominowała otwierający set 6:1, bezlitośnie wykorzystując każdy błąd i wprawiając publiczność w osłupienie. Deszczowe przerwy groziły całkowitym rozbiciem rytmu Polki, ale zamiast się załamać, sięgnęła po niezłomność, która zawsze definiowała jej karierę.

Drugi set był testem nerwów jak żaden inny. Aleksandrowa naciskała, ale Świątek odpowiadała cios za cios, nie oddając pola. W tie-breaku polska gwiazda pokazała odwagę. Decydujący forhend po linii na piłkę setową sprawił, że wybuchnęła okrzykiem triumfu – dowodem, że duma z ojczyzny może popchnąć ją przez każdą burzę.

Decydująca partia miała w sobie wszystko: niewykorzystane szanse, kluczowe utrzymania serwisu i wymiany, które trzymały w napięciu. Przy stanie 5:5, w atmosferze nie do wytrzymania, Świątek przełamała rywalkę serią genialnych uderzeń. Wynik końcowy 7:5 w trzecim secie wywołał eksplozję radości od Seulu po Warszawę.

Dla Świątek nie chodziło tylko o kolejny puchar. To była lekcja wytrwałości, honoru i noszenia polskiej flagi jeszcze wyżej. Jej zwycięstwo to więcej niż historia sportowa – to opowieść o mistrzyni narodu, która nigdy nie zapomina, skąd pochodzi jej serce.