Tragedia w cieniu WIMBLEDON: Rodzinny dramat zatrzymał rywalkę Świątek. ‘Ich życie było zaplanowane…’

Rodzice Amandy Anisimovej postawili wszystko na rozwój córek. Rywalka Igi w finale musiała zmierzyć się z rodzinną tragedią, gdy wchodziła na szczyt. – Mentalnie się posypała – mówi WP Maciej Lincer, właściciel nagradzanej akademii tenisowej w USA.

Na taki skład finału Wimbledonu nikt nie stawiał. O swój pierwszy tytuł na znienawidzonej nawierzchni trawiastej powalczy Iga Świątek. W swoim pierwszym wielkoszlemowym finale zagra także 23-letnia Amerykanka Amanda Anisimova, która ma za sobą sezon życia.

Od samego początku rodzice poświęcili wszystko dla kariery tenisowej córek. Przeprowadzili się na Florydę, gdy starsza z nich, Maria, miała 10 lat. Kilka lat młodsza Amanda podpatrywała siostrę. I sama jako mała dziewczynka zaczęła grać w tenisa.

Rodzice ustawili pod córki całe życie. Amanda już trenowała bardzo mocno, gdy miała kilka lat. Korzystali z tego, że na Florydzie jest mnóstwo akademii tenisowych i jest z kim trenować. Przez pierwsze lata prowadził ją ojciec – opowiada nam Maciej Lincer, który od wielu lat prowadzi w Stanach Zjednoczonych nagradzaną akademię tenisową.

Jej starsza siostra Maria nigdy nie zrobiła wielkiej kariery. Jednak Amanda Anisimova już od początku zapowiadała się na wielką zawodniczkę. W 2017 roku wygrała US Open. W finale rozgromiła obecną gwiazdę światowego tenisa Coco Gauff.

Kariera pięknie się rozwijała. W 2019 roku, jeszcze przed ukończeniem osiemnastki, dotarła do półfinału Roland Garros. Pokonała wtedy Simonę Halep, będącą u szczytu formy. Kilka tygodni później jednak przydarzyła się rodzinna tragedia. Tuż przed jej osiemnastymi urodzinami na atak serca zmarł ojciec, Konstantin. Miał zaledwie 52 lata.

To kompletnie rozbiło Amandę. Wycofała się z US Open, a jej kariera stanęła w miejscu. Później w rozmowie z “New York Post” określiła śmierć ojca jako najgorszą rzecz, która jej się przydarzyła w życiu.

-Mówiono, że bierze przerwę, że trochę mentalnie się posypała. Ta tragedia rodzinna zrzuciła ją z torów, nie mogła się w ogóle odnaleźć przez dość długi czas. Tenisowo była gotowa, by dołączyć do czołówki, ale ten dramat wszystko zatrzymał – mówi Lincer.

Ważnym elementem w jej rozwoju była praca z Hennerem Nehlesem. Pracowali razem przez dwa lata. Co ciekawe, od przyszłego roku Niemiec na uniwersytecie Oklahoma State będzie trenował dwie polskie tenisistki: Olivię Lincer i Karolinę Lincer, stąd też dobrze zna się z naszym rozmówcą.

-Henner bardzo podkreślał ogromną etykę pracy u Amandy. To bardzo pracowita tenisistka, nie robi wokół siebie dużo szumu, sensacji – przyznaje Lincer.

To zdarzy się w finale?
W ostatnich dniach na Wimbledonie panują niewiarygodne upały. W sobotę prognozy zapowiadają, że termometry w Londynie wskażą nawet 30 stopni. Zdaniem Lincera warunki na Florydzie mogły zahartować Anisimovą właśnie na takie warunki.

-Jak ćwiczysz na Florydzie, to dostajesz mocną szkołę kondycyjną. Jak ćwiczysz w upałach, to nic już cię nie zdziwi. W czwartek podczas półfinału ludzie mdleli na trybunach. Dla Anisimovej to nie będzie problem – ocenia nasz rozmówca.

Jaką tenisistką jest Anisimova? Przede wszystkim to znakomita zawodniczka pod kątem fizycznym. Jej gra idealnie pasuje na nawierzchnię trawiastą.

-Jej styl nadaje się bardziej do szybkich kortów. Posyła płaskie piłki, jak większość czołówki, tu Iga w zasadzie jest wyjątkiem. Ma niesamowity return. Jego prędkość na Wimbledonie jest największa zarówno wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn – wymienia Lincer.

Mimo wszystko Lincer to właśnie w Idze Świątek upatruje faworytki sobotniego finału. Wrażenie mógł zrobić zwłaszcza półfinał z Belindą Bencić, w którym Polka kompletnie zdominowała rywalkę i wygrała 6:2, 6:0.

-To, co prezentuje Iga, jest niesamowite. W półfinale reagowała tak szybko, że przeciwniczka nie miała w ogóle czasu na odegranie, żeby postawić krok. Zagrała agresywnie, a na trawie bardzo trudno zmieniać kierunek biegania. To był jej najlepszy mecz od roku. To była poezja, o czym świadczy niesamowity wynik – mówi Lincer.

-W finale szlema nigdy nie przegrała. Wierzę w nią. Nie patrzę na jej ostatnie dziesięć miesięcy jako wielką porażką. Musiała się przyzwyczaić do nowego trenera, oswoić się w nowej sytuacji. Iga jest na tyle doświadczona, że jej koncentracja nie spadnie, mimo tego że osiągnęła już życiowy sukces na trawie. Nie zachłyśnie się niczym i będzie gotowa walczyć o tytuł – podsumowuje Maciej Lincer.