Iga Świątek – 95,2% i rośnie, Panowanie na French Open, które wprawiło tenis w osłupienie

W sporcie, gdzie kilka punktów może odwrócić losy meczu, Iga Świątek dokonała czegoś niemal niewyobrażalnego: wprowadziła pewność w sam środek chaosu. Ze współczynnikiem zwycięstw wynoszącym 95,2% na Roland Garros, młoda gwiazda z Polski przeskoczyła największe legendy kortów ziemnych w historii. Nikt — absolutnie nikt — nie był tak dominujący na French Open w Erze Open. A ona dopiero się rozkręca.

Gra Świątek to perfekcja ukształtowana przez mączkę. Jej forhend z potężnym topspinem eksploduje po odbiciu, serwis jest zaskakująco agresywny, a psychika? Lodowata. Najstraszniejsze dla jej przeciwniczek nie jest to, że wygrywa — lecz to, jak łatwo to robi. Wygrane w dwóch setach. „Bajgle”. „Chlebki”. Dla Świątek dominacja to nie cel — to codzienność.

Ten rekord nie powstał w ciszy. Od przełomowego triumfu w 2020 roku, Świątek zamieniła Roland Garros w swój prywatny teatr. Jej technika dojrzała, pewność siebie się utrwaliła, a aura niepokonanej tylko rosła z każdym meczem. Rywalki stają teraz naprzeciw niej z pełną świadomością, że grają nie tylko przeciwko zawodniczce, ale przeciwko historii. Taka psychiczna presja zmienia przebieg spotkania jeszcze zanim padnie pierwszy serwis.

Co czyni jej historię jeszcze bardziej fascynującą, to pokora, z jaką nosi swoje dziedzictwo. Pomimo absolutnej dominacji na mączce, Świątek pozostaje przy ziemi. Dziękuje swojemu zespołowi, rutynom, a nawet własnym nerwom — nazywając je niezbędnym elementem sukcesu. Rzadko spotyka się zawodniczkę o takiej klasie, która mimo osiągnięć wciąż widzi siebie jako „projekt w toku”. Ta mieszanka samoświadomości i instynktu zabójczyni to paradoks Świątek — i ogląda się go z wypiekami na twarzy.

Gdy kibice na Roland Garros skandują jej imię, a komentatorzy wyczerpują repertuar superlatywów, Świątek tworzy coś więcej niż legendę — ona buduje mitologię. Możliwe, że jesteśmy świadkami pierwszych rozdziałów najbardziej dominującej kariery na mączce w historii kobiecego tenisa. A jedno jest pewne: królowa kortów ziemnych jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.