🎾🚀 Niewiarygodna metamorfoza Igi Świątek — fani nie mogą uwierzyć w tę zmianę! 🚀🎾 🌟🔥 Kiedy Iga Świątek pojawiła się na korcie w zupełnie nowej odsłonie, publiczność dosłownie oniemiała. Nikt nie był przygotowany na tak odważny krok — jej wygląd, postawa i pewność siebie sprawiły, że atmosfera zgęstniała jak przed wielkim finałem. 😱💥 Kibice zaczęli szeptać między sobą, a media społecznościowe w jednej chwili eksplodowały teoriami, co tak naprawdę stoi za tą spektakularną przemianą. Czy to nowa strategia? Czy za kulisami wydarzyło się coś, o czym nikt jeszcze nie mówi? 🔍👀 🔥🎾 Z sekundy na sekundę napięcie rosło, a wszystkie oczy skierowane były tylko na nią. Każdy jej krok wydawał się przemyślany, każdy gest był jak zwiastun czegoś wielkiego. ⚡️✨ Fani zastanawiali się, czy ta metamorfoza zwiastuje nową erę w jej karierze — bardziej odważną, nieprzewidywalną i jeszcze groźniejszą dla rywalek. 🏆💫 Jedno jest pewne: świat tenisa już nigdy nie będzie taki sam, a to, co wydarzyło się na korcie, zapisało się w historii jako moment, którego absolutnie nikt się nie spodziewał. 🌪️🔥

Iga Świątek zmieniła to na przestrzeni lat. “Wielka zmiana”

Iga zwraca na to ogromną uwagę. Na przestrzeni lat w tym temacie przeszła wielką zmianę – ujawnia Łukasz Lajdamik. W rozmowie z WP SportoweFakty ujawnia kulisy swojej pracy.

Trener, fizjoterapeuta, psycholog, sparingpartner. Tak najczęściej wygląda sztab czołowych tenisistów świata, w tym choćby Igi Świątek. Mało kto jednak pamięta, jak wielki wpływ na ich grę mają ludzie odpowiadający za ich rakiety.

Jednym z nich jest Łukasz Lajdamik, od lat współpracujący z reprezentacją Polski w roli stringera. Ale nie tylko – podczas turnieju Billie Jean King Cup w Gorzowie Wielkopolskim nasz rodak miał za zadanie przygotowanie sprzętu tenisistkom z Rumunii i Nowej Zelandii.

Na czym polega jego praca? Jak wygląda zwykły dzień na turnieju? I jak ogromną zmianę na przestrzeni kilku lat przeszła Iga Świątek? O tym ekspert opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty.

– Śmieję się, że stringer przychodzi na obiekt pierwszy, a wychodzi ostatni. Tak było choćby tutaj w sobotę – ostatni mecz skończył się dobrze po godz. 21, a ja otrzymałem od reprezentacji Rumunii sześć rakiet do zrobienia na rano. I trzeba to zrobić od razu. Z biegiem czasu rakiety tracą naprężenie i tenisiści tak dobierają parametry, że wliczają czas do meczu, żeby na daną godzinę naprężenie było odpowiednie – ujawnia szczegóły.

– Staram się być na hali bardzo wcześnie. Bo zawsze może pojawić się prośba od zawodnika czy od trenera, żeby coś zmienić, poprawić. Muszę więc być na posterunku i do dyspozycji – dodaje.

– Zdarza się przecież, że trzeba reagować w trakcie spotkania, bo piłki jednak lecą inaczej niż się spodziewaliśmy, a rakiety ma przygotowane tylko na jedne parametry. Wtedy szybko muszę coś zmienić. Musimy więc być gotowi w każdej chwili. Może też przecież dojść do pęknięcia naciągu, wtedy trzeba reagować na już.

Lajdamik współpracuje z polską kadrą od 2017 roku. I nie ukrywa, że pierwszy turniej w roli członka sztabu był dla niego dużym przeżyciem.

– Stres był duży, to na pewno. Samo otrzymanie dresu reprezentacji Polski, obecność w sztabie i wysłuchanie hymnu jest przeżyciem. Nie ma co się czarować, jest to też inna praca niż na co dzień. Zawsze chcesz ją wykonać dobrze, ale gdy jest to robione dla czołowych zawodników, dochodzi większe skupienie, nerwy, istotny jest przecież każdy szczegół.

– W tej pracy nowa osoba musi być z polecenia, zaufana, ze środowiska, nie robi się castingu. Ale oczywiście, przy pierwszym spotkaniu była pewna niepewność wobec mnie, trzeba się umieć dogadać, było to stresujące, ale po pierwszym turnieju zostałem zaakceptowany i miałem zielone światło na dalszą współpracę.

– Koszt jednej takiej maszyny to około 40 tysięcy złotych. Ale trzeba zainwestować – gdybym pokazał zawodnikowi, że naciągam na starej maszynie, ale przekonywał, że wciąż dobrze działa, na pewno nie miałby do mnie dużego zaufania i współpraca mogłaby się skończyć.

Lajdamik: – Dla nich to niezwykle ważne. Każda nawierzchnia jest inna, warunki atmosferyczne, piłki. Najpierw rakiety muszą być ustawione na różne parametry, później zazwyczaj są naciągane na jeden już do końca turnieju. Ale też ważne jest to, jak gra rywal i też może mieć to wpływ na naciąg. Tenisiści, zwłaszcza ci na najwyższym poziomie, są strasznie wyczuleni i mogą wyczuć nawet minimalne zmiany.

W tym gronie jest Iga Świątek. Nasz rozmówca ujawnia, że polska gwiazda zwraca ogromną uwagę na kwestie naciągu rakiety, większą niż nasi pozostali reprezentanci.

– Iga zwraca wielką uwagę na kwestię naciągu, bardziej niż inni zawodnicy. Jest niezwykle skupiona na swoim sprzęcie, z jej strony jest prośba, żeby naciąg był wykonany o danej godzinie. Ma to dla niej ogromne znaczenie – mówi Lajdamik. Ale nie zawsze tak było. W tym temacie przeszła ogromną zmianę.

– Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, w 2017 roku w Zielonej Górze. Wtedy jeszcze nie miała takiej świadomości co do sprzętu, jak dzisiaj. Gdy wówczas zapytałem ją, jaki stosuje naciąg, to podała że naciąg jednej marki. I koniec, nie podała mi żadnych parametrów. Teraz musi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, wszystko musi działać idealnie.

Przez osiem lat pracy w reprezentacji Polski Lajdamik widział wiele. Stresujących sytuacji nie brakowało, ale jedną zapamiętał nadzwyczaj dobrze.

– Byliśmy na turnieju Davis Cup w Grecji. Hubert Hurkacz akurat dostał nowe rakiety i nowe szpule naciągu. I po pięciu minutach nagle one zaczęły pękać, nawet podczas pracy na maszynie, z czym spotkałem się pierwszy raz w życiu – wspomina. – Był to ogromny stres, bo czułem, że nie nadążę z naciąganiem kolejnych rakiet. Potem się okazało, że była wadliwa seria naciągu. Wtedy dopiero odetchnąłem, bo przecież gdy coś złego się dzieje, to pierwszy wzrok zawsze jest na nas, że może to my coś źle zrobiliśmy.